sobota, 11 listopada 2017

Witajcie kochane! 
Jeżeli ktoś robiłby konkurs na to, kto w promieniu 10 kilometrów żuje najwięcej gum, to z pewnością bym wygrała. Pomagają mi one podczas napadów i nie sięgam dzięki nim po dodatkowe przekąski. Niestety są one niezdrowe... to sama chemia, a dodatkowo niszczą zęby. Chyba muszę się trochę opamiętać.
Przeżyłam dziś cały dzień u babci i mój bilans nie przekroczył na szczęście tego planowanego rano, co było bardzo ciężkie. Powiem jedno- było warto, bo teraz nie mam tych okropnych wyrzutów. Zjadłam dziś 1400 kalorii, czyli stosunkowo dużo, ale muszę podkręcić mój metabolizm, bo to jakaś porażka! Od zawsze był zły, ale ostatnio to już przesada. 
Zaczęłam oprócz pośladków, ćwiczyć też mięśnie brzucha. Na razie tylko brzuszki, deski i inne proste ćwiczenia, ale muszę się przyzwyczaić. 
Jutro już niedziela, ale ten czas szybko leci. Pewnie spędzę cały dzień na nauce, bo narobiłam sobie zaległości, ale spokojnie, spacer i ćwiczenia też będą zaliczone. 
To by było na tyle, zostawie Was  z garstką thinspiracji, pamiętajcie,
 ''Be strong and get skinny''


sobota, 4 listopada 2017

Hejka motylki!
Chociaż dzień się już kończy, mam bardzo dobry humor. Dziś kiedy stanęłam na wadze zobaczyłam liczbę 56.6. Jestem z siebie mega dumna, chociaż ponad 3 kg zrzucone w 3 miesiące, to słaby wynik. Nie rozumiem tylko jednego, mianowicie, nie potrafię schudnąć z brzucha. To właśnie przez niego zaczęłam swoją przygodę z aną. Przypomina mi balonik i jestem z niego kompletnie niezadowolona. Chciałabym, żeby był chociaż raz mniejszy, nienawidzę go. Mam świadomość, że jeśli nie będę jeść, to wtedy stopniowo się zmniejszy. Tylko szkoda, że od 3-4 miesięcy ostrej diety, nie widzę na nim efektów. Może drugie tyle coś da. Zależy mi na schudnięciu z niego do lutego, bo wtedy wylatuje i będę codziennie paradować w stroju kąpielowym... Macie dla mnie jakieś rady, lub znacie tego przyczynę? 
Kolejną sprawą jest mój dzisiejszy bilans, który nie jest za dobry. Zwykle rozwalam go w weekend. Dziś było to ponad 1300 kalorii... niby nie tak dużo, jak na moje 173 wzrostu, ale przeraża mnie ta liczba. Jutro to odpokutuje. Będzie ciężko, bo jadę do galerii, ale spróbuje nic w niej nie zjeść.
Trochę się rozpisałam, na koniec łapcie parę thinspiracji i do następnego! Bądźcie silne i nie poddawajcie się!